„Wierzyliśmy
jak nikt” to książka, która szturmem wskoczyła na polski rynek
wydawniczy. Było o niej głośno. Czasami miałam wrażenie, że aż
za głośno. Postanowiłam sama się przekonać czy zasłużyła na
tak huczne przyjęcie.
Przeczytałam
ją kilka dni temu. Zazwyczaj piszę recenzję zaraz po lekturze, na
świeżo, kiedy emocje, które wywoła dana książka są na
przysłowiowe wyciągnięcie ręki. Tym razem musiałam ochłonąć,
przemyśleć i zastanowić się jak najlepiej ubrać w słowa to co
się wydarzyło na kartach tej historii i we mnie…
Historia
opowiedziana przez Rebeccę Makkai zaczyna się w 1985 roku. Wówczas
poznajemy młodego dyrektora rozwoju chicagowskiej galerii sztuki.
Yale Tishman zamierza wprowadzić na wystawę zbiór nadzwyczaj
udanych obrazów z lat dwudziestych. Jego kariera jest w pełnym
rozkwicie akurat wtedy, kiedy AIDS zaczyna zbierać okrutne żniwo.
Przyjaciele Yale’a umierają i wkrótce zostaje on zupełnie sam…
Autorka
w swojej książce przenosi nas również w czasy współczesne (rok
2015).
Fiona,
przyjaciółka Yale’a próbuje wówczas odnaleźć w Paryżu swoją
zaginioną córkę. Zatrzymuje się u dawnego przyjaciela, znanego
fotografa, który przed laty uwiecznił chicagowską epidemię. Na
przestrzeni lat poznajemy losy Yale’a i Fiony. To zamierzony efekt,
który ostatecznie zamyka historię swoistą klamrą i pozwala nam
zrozumieć wszystkie wydarzenia.
„Wierzyliśmy
jak nikt” to książka wymagająca, trudna, poruszająca temat,
który dla wielu jeszcze bywa tematem tabu. Bardzo chciałabym
wierzyć, że jest to książka dla każdego. Jednak wiem, że nie
wszyscy będą chcieli po nią sięgnąć i to mnie martwi. Uważam,
że autorka w genialny sposób pokazuje relacje między ludźmi,
przyjaźń i odkupienie w obliczu tragedii. To lektura trudna, ale
bardzo potrzebna. Otwierająca głowę i umysł. Uwrażliwiająca na
drugiego człowieka bez względu na jego orientację seksualną czy
wyznawane wartości. To w końcu książka, która trzyma za serce,
gardło i duszę do ostatniego słowa…Bez zbędnych słów i patosu
– polecam!
Wasza
Aleksandra
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz