Witajcie na Czytadłach :) W ten ponury, szary i przygnębiający dzień przybywam do Was z nową propozycją. Dotyka ona tematu trudnego, ale historia jednocześnie opisana jest w tak interesujący sposób, że nie dałam rady przejść obok niej obojętnie. Na swoim blogu już kiedyś, przy okazji polecania Wam książki z tzw. literatury obozowej wspominałam, że nie lubię fikcyjnych historii o wojnie. Sam temat wojny jest tak trudny, że uważam, iż nie ma sensu podkręcać emocji jeszcze bardziej. Wystarczą fakty. Teraz, kolokwialnie rzecz ujmując, posypuję głowę popiołem. Myliłam się. Przynajmniej jeśli chodzi o „Narzeczoną z getta”.
Autorka w posłowiu wspomina, że chociaż jej bohaterowie i niektóre wydarzenia opisane w książce są fikcyjne, to cała konstrukcja zbudowana jest na fundamentach prawdziwych miejsc i wydarzeń.
Historia zaczyna się od młodego małżeństwa, które dostaje starą przedwojenną szafę. Stary mebel intryguje kobietę do tego stopnia, że zaczyna szukać pierwszych właścicieli szafy. Dowiaduje się, że szafa należała do rodziny żydowskiej. Dalsze poszukiwania doprowadzają kobietę do Mikołaja, pasjonata historii i opiekuna żydowskiego cmentarza. To on pomoże Basi odkryć historię Sary, Żydówki zakochanej w goju-synu miejscowego szklarza. Wojna, która wybucha rozdziela zakochanych – Jan zostaje powołany do wojska, a Sara i jej rodzina przeżywają koszmar holocaustu. Więcej nie zdradzę. To tylko początek i mały kawałek tej niesamowitej historii, która niesie ogromną dawkę bólu, strachu i smutku, ale jednocześnie radości i niekończącej się nadziei.
Wspomnę Wam jeszcze, że fabuła dzieje się w dwóch przestrzeniach czasowych: w latach wojennych i współczesnych. Sporo dowiadujemy się także o Barbarze, która poznając losy Żydówki, sama rozprawia się ze swoimi demonami przeszłości.
Sabina Waszut stworzyła piękną historię, która pachnie drewnem, ziemią, rzeką...i nadzieją, która nie umiera nigdy! :)
Wasza Aleksandra
P.S. Czy okładka nie jest zachwycająca?! ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz