
Po
lekturze „Nikt nie idzie” zastanawiam się, jak to się stało,
że tak późno trafiłam na dzieła Jakuba Małeckiego. W myśl
znanego powiedzenia lepiej późno niż wcale, cieszę się, że mogę
poznawać literaturę tego znakomitego pisarza! To dopiero moje
drugie spotkanie z Panem Małeckim i śmiało mogę stwierdzić, że
autor trzyma poziom!
Historia
opowiada o Marzenie i jej synu – ni to mężczyźnie, ni dziecku,
któremu absolutnie wszędzie towarzyszy plecak z balonami. Jest też
Olga i Igor. Każdy z nich zmaga się ze swoją trudną przeszłością.
Losy tej czwórki bohaterów splotą się w tragicznych
okolicznościach. Nic nie dzieje się tu ot tak. Wszystko jest
przemyślane, fabuła i język, którym posługuje się autor
zachwyca.
Jakub
Małecki posiada dar, który i ja chętnie bym przygarnęła.
Mianowicie w niesamowicie subtelny, delikatny i urokliwy sposób
tworzy historię o ludzkim nieszczęściu. Dotyka trudnego tematu
niepełnosprawności. W „Nikt nie idzie” nie ma miejsca na
bylejakość. Wrażliwość dosłownie wyziera z każdą kolejną
przewracaną stroną. Cały czas zastanawiam się jak to możliwe, że
tak subtelną i wrażliwą historię mógł napisać mężczyzna...i
wciąż nie znajduję na to pytanie odpowiedzi.
„Nikt
nie idzie” pozostawiło we mnie niedosyt. Przekonanie, że historia
jest niedokończona. Początkowo byłam rozczarowana, lecz po chwili
zastanowienia stwierdziłam, że to celowy zabieg autora, który
pozwala nam samodzielnie dokończyć historię. Dzięki temu „Nikt
nie idzie” pozostaje nam w pamięci na długo. Kto wie...może w
przyszłości autor pokusi się o kontynuację…:)
Z
ogromną przyjemnością polecam Wam intrygującą, wartościową i
subtelną powieść Jakuba Małeckiego. To wyjątkowa perełka! :-)
Wasza Aleksandra
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz