Witajcie na Czytadłach! :-) Jak zdążyliście już zauważyć po powyższym zdjęciu, wracam do jednej z moich ulubionych zagranicznych pisarek. Kristin Hannah, bo o niej mowa, jest zapewne znana większości z Was z głośnej powieści „Słowik” czy „Wielka samotność”. „Firefly Lane” to zupełnie inna powieść. Posłuchajcie…
„Firefly Lane” oznacza w języku polskim pas, drogę świetlików. Tak, właśnie tych robaczków świętojańskich, które wyglądają uroczo i kojarzą się nam z samymi pozytywnymi rzeczami. To właśnie na ulicy Firefly Lane rozpoczyna się wielka przyjaźń Kate i Tully. Obie bardzo się od siebie różnią, ale to nie przeszkadza im przez ponad trzydzieści kolejnych lat być dla siebie wszystkim. Razem przeżywają wzloty i upadki, wspólnie planują przyszłość, a ich przyjaźń jest nierozerwalna. Zawierają pakt i stają się jednością: TullyiKate.
Muszę Wam się przyznać, że przez pierwsze sto stron powieści miałam wrażenie, że czytam literaturę dla młodzieży. Nie wiedziałam czy skończę tę powieść, bo nie o to mi chodziło. Jednak parę stron dalej akcja zaczęła się rozwijać. TullyiKate pochłonęły mnie całkowicie i bez reszty! Lekki język powieści pozwala szybko i płynnie poznawać dalsze losy przyjaciółek. I znowu Kristin to zrobiła! Wrzuciła ogromny ładunek emocjonalny i bombę, której absolutnie się nie spodziewałam. Ta pisarka potrafi jak nikt inny operować językiem, w którym jest mnóstwo emocji i uczuć. Za to ją uwielbiam.
W „Firefly Lane” znajdziemy opis trudnych relacji matki z córką. Tego, jak trudno czasami pomimo najlepszych chęci porozumieć się bez negatywnych emocji.
Kristin Hannah pokazuje nam również, że osiągnięcie sukcesu zawodowego nie równa się poczuciu szczęścia. Ważne, żeby w życiu znaleźć tzw. „złoty środek” i poświęcić czas także, a może przede wszystkim, najbliższym. Autorka daje nam również odczuć, że żeby osiągnąć sukces w życiu należy się poświęcić. Nie ma nic za darmo, ale efekty bywają spektakularne :-)
„Firefly Lane” to nie jest prosta lektura. To książka o pięknej, ale trudnej, wybrukowanej problemami przyjaźni dwóch nastolatek, a następnie młodych i w końcu dojrzałych kobiet. To historia o przebaczeniu, radości, poświęceniu. To przyjaźń, która uskrzydla, po to aby za chwilę zderzyć się z trudną i bezwzględną rzeczywistością. To, co najważniejsze tutaj to bezinteresowność, która ostatecznie w tej relacji wygrywa. „Firefly Lane” to po „Słowiku” moja ulubiona powieść tej autorki. Pod koniec września została wydana kontynuacja pod tytułem „Pozwól odejść” i na pewno po nią sięgnę. Tymczasem zachęcam Was również do obejrzenia serialu nakręconego na podstawie powieści. Podobno jest rewelacyjny, ale tutaj już ocenę pozostawię Wam, bo do tej pory go jeszcze nie widziałam. Poznajcie losy Tully i Kate, które bawią i uczą po to aby w końcu wzruszyć do łez. Taka przyjaźń zdarza się tylko raz w życiu…
Wasza Aleksandra
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz