Licznik odwiedzin

poniedziałek, 15 stycznia 2024

"Do końca moich dni" Anna Rybakiewicz

 



    Dobry wieczór w Blue Monday ;) Podobno najbardziej depresyjny dzień w roku...I choć pogoda rzeczywiście jest paskudna: wieje, pada śnieg, deszcz, a zimno przenika przez wszystkie warstwy ubrania, to dla mnie jest to dzień jak każdy inny...Choć nie! Zagalopowałam się! Dzisiaj skończyłam czytać powieść wyjątkową, której premiera już za chwileczkę, bo 24 stycznia. I choć padam na przysłowiową twarz, to właśnie dzisiaj postanowiłam podzielić się z Wami moimi przemyśleniami dotyczącymi tej powieści! „Do końca moich dni” Anny Rybakiewicz wyrwała mnie z mojego życia i dosłownie rzuciła w wir wydarzeń, od których nie sposób było się oderwać... Ta powieść jest jak ogień i woda...zimna i przenikliwa z jednej strony i wręcz wrząca z drugiej.


*****

Od wydawcy


    Poruszająca opowieść o bólu, cierpieniu i strachu, ale także o wielkiej miłości, poświęceniu i niegasnącej nadziei.


    Apolonia Dobkowska miała odziedziczyć wielki majątek ziemski, wyjść za mąż i wieść szczęśliwe życie. Niespodziewanie zimą 1940 roku została wraz z całą rodziną wsadzona do towarowego pociągu i wywieziona pięć tysięcy kilometrów od domu. Młoda dziewczyna zmieniła pokoje swojego dworu w Szczepankowie na zmarzniętą ziemię Syberii.

    Apolonia podejmie nieludzki wysiłek, aby zapewnić przetrwanie swojej rodzinie, a zwłaszcza młodszemu bratu. Gdy pozostawiony w Polsce ukochany nie daje znaku życia, a wizja powrotu do kraju coraz bardziej się oddala, Apolonia zaczyna szukać szczęścia tam, gdzie pozornie nie powinna go odnaleźć – w ramionach zakochanego w niej Andrieja. Po zakończeniu wojny nadchodzi długo wyczekiwany moment powrotu do kraju. Czy życie napisało dla tej historii szczęśliwe zakończenie?



*****

Dla kogo jest ta historia?

    Anna Rybakiewicz przyzwyczaiła mnie już do swojego pióra. Bardzo cenię tę autorkę za język, którym się posługuje i umiejętność żonglowania emocjami. I choć spodziewałam się co otrzymam wraz z nową historią i tak jestem zaskoczona! Autorka znowu to zrobiła i tak pokierowała fabułą, że nie mogłam się oderwać, a co za tym idzie wszelkie obowiązki odsunęłam na później.



    Anna Rybakiewicz ponownie akcję osadza w czasach drugiej wojny światowej. Wydarzenia obejmują lata 2002 i okres wojny. Chcę zwrócić Waszą uwagę już na sam początek powieści. Autorka zastosowała pewien sposób ukazania wydarzeń inaczej niż zwykle. Powieść w powieści...brzmi interesująco? A to dopiero początek tej historii! ;) Znajdziemy tutaj retrospekcję czyli cofanie się w czasie, które pozwala nam zrozumieć w pełni opowiadaną przez główną bohaterkę historię…



    „Do końca moich dni” ma wszystkie te cechy powieści, które bardzo cenię. Silną bohaterkę, nieprzewidziane zwroty akcji, moralne dylematy, rozterki, tragedie, ale i wielką miłość. Ta powieść to kolejna z tych nad którymi warto, a nawet trzeba przystanąć, odetchnąć i zastanowić się nad tym czym jest dla nas życie. Powieść Anny Rybakiewicz niesie ogromny ładunek emocjonalny, nie dziwi mnie to, bo wszystkie powieści autorki już za mną i znam jej możliwości, ale...okazuje się, że pokłady autorki są niewyczerpane i mam nadzieję na kolejne wzruszenia przy jej historiach. I choć chciałabym innego zakończenia tej powieści to doskonale je rozumiem i czuję, że nie mogło być inaczej…



    Przedpremierowo możecie przeczytać lub wysłuchać powieści już teraz, na Legimi, do czego z całego serca Was zachęcam! I ostatnia, ale równie ważna kwestia. Powieść ta inspirowana jest prawdziwymi wydarzeniami przez co jej odbiór staje się jeszcze intensywniejszy. Pani Anno, serdecznie gratuluję kolejnej tak dobrej powieści! :) Niech się niesie w świat i oczarowuje kolejnych Czytelników:)



Wasza Aleksandra





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz